piątek, 18 maja 2012

Początki polskiego ratownictwa okrętowego. Część 1.

Współczesne polskie ratownictwo okrętowe i większość towarzyszących mu specjalizacji, powstało i rozwinęło się po drugiej wojnie światowej. Rozwój ten podyktowany był koniecznością, a ta wynikała ze znacznie dłuższej linii brzegowej i z potrzeby jej zagospodarowania. W pierwszych latach powojennych gospodarkę morską – od żeglugi, poprzez porty morskie i rybołówstwo – zdominowały sprawy odbudowy. Tymczasem brakowało specjalistów i sprzętu, materiałów potrzebnych do odbudowy, a na domiar złego tereny lądowe portów, ich wodne akweny i szlaki komunikacyjne były zaminowane bądź zablokowane wrakami.

W powojennym, zniszczonym i głodnym kraju, jednego nie brakowało – entuzjazmu i wiary w powodzenie przy podejmowanej odbudowie. Nasza kadra, która z zapałem wzięła się do dzieła, to głównie specjaliści morscy, zdobywcy zawodowych ostróg w czasach budowy Gdyni. Lecz nie wszystkie specjalności zostały przez nas w okresie przedwojennym opanowane. W zakresie budownictwa portowego korzystaliśmy często z firm duńskich i holenderskich. Z ich usług również korzystano przy pracach ratowniczych, niekiedy sięgając także do fachowców z terenu Wolnego Miasta Gdańska.

Ze sprawami odbudowy portów nie można było zwlekać. Tą drogą bowiem oczekiwano pomocy zagranicznej dla zrujnowanego kraju, tędy wiodły szlaki do północnej i zachodniej Europy i świata.

W tej sytuacji do odbudowy gospodarki morskiej przystąpiono niezwłocznie – dosłownie po przejściu linii frontu i ustaniu walk.

I tak:
  • 13 marca 1945 roku – gdy trwały jeszcze walki o Gdynię i Gdańsk, powołano w Bydgoszczy Morską Grupę Operacyjną, której zadaniem było przejęcie na terenie Wybrzeża Gdańskiego obiektów infrastruktury komunalnej
  • w połowie mają 1945 roku, z datą rozpoczęcia działalności od 1 czerwca 1945 roku, utworzono Biuro Odbudowy Portów (BOP)
  • maj, czerwiec,lipiec 1945 roku, prowadzono intensywne prace porządkowe i odbudowę obiektów portowych w Gdyni, co umożliwiło już w dniu 16.07. 1945 r., przyjęcie przez port w Gdyni węglowca fińskiego s/s ,,Inomen Neito”
  • 12 września 1945 roku utworzono w Gdańsku pod przewodnictwem inż. E. Kwiatkowskiego, Delegaturę Rządu do spraw Wybrzeża
  • w połowie 1946 roku powstaje przy przedsiębiorstwie żeglugowym Gdynia Ameryka Linie (GAL) wydział Ratowniczo – Holowniczy, którego kierownikiem zostaje przybyły z emigracji kpt. Poinc. Wydział ten staje się kuźnią kadr dla odrębnego, specjalistycznego przedsiębiorstwa-Polskiego Ratownictwa Okrętowego (PRO)
  • 20 kwietnia 1946 roku z BOP wyodrębnia się kolejne specjalistyczne przedsiębiorstwo morskie – Przedsiębiorstwo Robót Czerpalnych i Podwodnych (PRCiP), kierowane początkowo przez inż. Piotra Szawernowskiego.

Chronologicznie rzecz biorąc – pierwszym przedsiębiorstwem – instytucją, która podjęła się organizacji prac remontowo – innowacyjnych w naszych portach był BOP. Ten dziwny twór nie tylko inicjował i planował prace remontowe, ale również w znacznym stopniu samodzielnie je wykonywał. Ściągał z kraju i zagranicy fachowców z różnych przydatnych,, morskich dziedzin, gromadził materiały niezbędne dla odbudowy i współpracował z firmami zagranicznymi w dziele uruchomienia i eksploatacji naszych portów.

Do końca 1945 roku BOP zatrudniał już około 2400 pracowników z czego 400 osób stanowili pracownicy techniczni i doświadczeni administratorzy. W ich liczbie było sporo osób z przedwojennym doświadczeniem portowo – żeglugowym. Sporo na ten temat znaleźć można w interesujących wspomnieniach prof. Stanisława Hueckel wydanych pt. ,,Inżynierskie wspomnienia”. Prof. St. Hueckel – późniejszy rektor Politechniki Gdańskiej i członek PAN (którego sylwetkę przedstawiłem już na blogu).

Wszędzie tam gdzie brakowało sprzętu, materiałów lub fachowców, sięgano do specjalistycznych firm zagranicznych. Tak postąpiono w zakresie rozminowania portowych akwenów i placów oraz magazynów składowych. W tej sprawie zwrócono się do Rosjan, którzy posiadali niezbędny sprzęt i doświadczenie w rozminowywaniu własnych portów. EPRON – bo tak nazywała się rosyjska firma – przysłała dwie ekipy, jedną dla potrzeb Gdyni i Gdańska, drugą dla Szczecina. Niebawem ekipy te wyłowiły i unieszkodliwiły 2000 min różnych typów, z czego tylko w porcie gdyńskim – 64 sztuki!
Dużo i barwnie na te tematy pisze Edward Obertyński w swojej książce pt.,,Łowcy wraków”, do której odsyłam Czytelników.

Jak dowiadujemy się z tej książki, łącznie trałowce rosyjskie oczyściły u naszego wybrzeża 12 pól minowych, nie licząc tzw. min ,,samotnych”, które unosiły się swobodnie na falach morskich.

Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz