Już ponad pięćdziesiąt lat temu,
prof. Andrzej Ropelewski (późniejszy dyrektor MIR – u) w pracy
doktorskiej pt. „Wieś rybacka Rewa w powiecie puckim” (wydanie
GTN, Gdańsk 1962 r.) podaje wiele interesujących liczb i faktów, a
także dat i nazwisk mieszkańców tej wsi. Natomiast Jerzy Miciński
– znany publicysta marynistyczny, w swojej książce pt. „Żaglowce
handlowe z Rewy” (Ossolineum Gdańsk 1974) przybliża czytelnikom
wiadomości o rewskiej „stoczni”, budowanych, remontowanych i
eksploatowanych tu statkach towarowych.
Oba te opracowania w pełni rysują
dzieje Rewy i jej mieszkańców – nie zamierzam ich więc tu
przytaczać. Wspomnę tylko, że na pochodzącej z 1802 roku mapie
von Schrottera, wieś Rewa jest wyraźnie zaznaczona, jak również
jej lądowe powiązanie komunikacyjne z Pierwoszynem i Oksywiem. Na
wcześniejszej o ponad 250 lat mapie Henryka Zella (drzeworyt z 1542
roku) Rewa nie figuruje, ale mapa ta pomija też Gdynię, Kartuzy i
inne pomorskie miejscowości, o których wiadomo z innych źródeł,
że na pewno istniały. Jak podaje prof. Ropelewski w wyżej
wymienionej książce monograficznej dotyczącej Rewy, jej nazwa
pojawia się po raz pierwszy w roku 1589 w piśmie oliwskiego opata
wyrażającego zgodę na wybudowanie tu rybackiej szopy. Trudno
zakładać, że wcześniej wieś ta nie istniała, tym bardziej, że
Kępa Oksywska (co potwierdzają wykopaliska archeologiczne)
zaludniona była w epoce kamiennej. Płytkość wód zatoki, duża
obfitość morskiej fauny i możliwości połączeń komunikacyjnych
morskich i lądowych, stwarzały dogodne warunki bytowania i z całą
pewnością doceniane były przez miejscową ludność.
Z czasu tuż powojennego pamiętam, że
Rewa była typową wsią rybacką, o cofniętych od plaży
zabudowaniach, łodziach wyciągniętych na płaski brzeg, z
niewielkimi piaszczystymi wydmami. Gdy po kilku latach trafiłem tu
ponownie – Rewa była już zmieniona. Pojawiły się nowe, często
nie pasujące do krajobrazu zabudowania w stylu wczesnego Gierka, a w
grajdołach i na leżakach opalali się liczni przyjezdni. Ich
samochody rozjeździły wydmy nie bacząc na informacyjne tablice i
zakazy. To już była inna Rewa, której mieszkańcy znaleźli
zatrudnienie w pobliskiej Gdyni, Władysławowie lub Helu. W niebyt
odszedł niepowtarzalny nastrój tej rybackiej wsi, z jej ciszą,
zapachem wodorostów i wędzarniczego dymu snującego się między
starymi checzami.
Teraz, co roku wiosną mieszkańcy z
niepokojem oczekują na wyniki badań Sanepidu. Od decyzji tej
instancji bowiem zależy, czy plaża rewska będzie dopuszczona jako
kąpielisko – wraz z wszystkimi tego następstwami...
Dziś tylko nieliczni potrafią
odgrzebać w pamięci wspomnienia o dawnej Rewie. Z czystą wodą i
piaskiem. A o tym, że kiedyś budowano i remontowano tu znane na
wodach Zatoki szkuty, wiedzą tylko ci, którym pamięć o tym
przekazali dziadowie.
Trudno się temu dziwić. Nie każdy
wszak sięga do książki, nawet takiej która mówi o własnej wsi.
A jeszcze tak niedawno – w pierwszej połowie minionego wieku, tu
znajdowała się przystań szkut, ich port i „stocznia”. Ich
historia sięga XIX wieku, a więc czasów, gdy o Gdyni i jej
stoczniach jeszcze nikt nie marzył.
Budowano tu już wcześniej – na
własny użytek – łodzie rybackie, ale sławę Rewie przyniosły
dopiero szkuty. Ich nazwa „scuta” pochodzenia zapewne ze skandynawskiego lub niderlandzkiego, pojawiła się w polskich
źródłach już w 1214 roku. Według Smolarka, byłego dyrektora
Muzeum Morskiego w Gdańsku, szkuta była statkiem towarowym żeglugi
bliskiego zasięgu. Statki te były stosunkowo niewielkie – do
około 50 ton ładowności, a przy tym posiadały niewielkie
zanurzenie, rzecz istotna dla żeglugi po płytkich wodach Zatoki.
Jak podaje pan Miciński, pod koniec XIX wieku w Rewie było dziesięć statków towarowych różnych typów –
szkuty, lichtugi, lomy i towarowe jachty. Różniły się nazwami i
konstrukcją, ale jedną cechę miały wspólną – były to statki
żaglowe, przeważnie o dwuosobowej załodze i służyły do przewozu
ładunków (osoby przewożono sporadycznie, z zasady okazjonalnie).
Pierwsza była „Henrieta”, ale nie
była ona rodowita rewianką, bowiem zbudowano ją w 1853 roku w
Tolkmicku. Miejscowa produkcja ruszyła w połowie lat
siedemdziesiątych 19 wieku, gdy do Rewy sprowadzono dwóch mistrzów
szkutniczych. Wnet też mistrz Kosch zbudował „Helenę”, a
mistrz Kasperski - „Annę” (początkowo pływającą pod nazwą
„Friedrich Wilhelm”).
Z braku doków, przy budowie i
remontach rewskich statków używano prostych narzędzi ciesielskich,
dyli i belek oraz lin i wielokrążków. Budowane tak statki miały
od około 12 m do 14,5 m długości, do około 4,8 m szerokości i
zanurzenie maksymalne do 1,9 m. Ładowność dochodziła – jak już
wyżej wspomniałem – do około 50 ton, co przeliczano na furmanki
piasku. I tak na przykład „Helena” zabierała jednorazowo do
22 furmanek piasku. Ten piasek wydobywano z płytkiego dna zatoki
dostarczany był na budowy Gdańska, a później Gdyni. Poza piaskiem
wożono drewno z puszczy darżlubskiej, torf i płody rolne. Żegluga
odbywała się pomiędzy przystaniami i portami Zatoki Gdańskiej.
Właścicielami statków były
kaszubskie rodziny: Długich, Markowców, Vossów, Piochów, Bigotów
i innych. Rewskie statki funkcjonowały z różnym powodzeniem do
1945 roku. Ostatnie z nich zniszczone zostały ogniem radzieckiej
artylerii w walkach o Kępę Oksywską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz