wtorek, 23 października 2012

Rewa – bliska sąsiadka Gdyni.

Rewa – niewielka wieś nad Zatoką Pucką. Na mapie łatwo ją odnaleźć, leży bowiem u nasady szpyrku, charakterystycznego cypla, który, długi na około 1000 m, wcina się w głąb Zatoki. Dziś to wieś turystyczno – wczasowa, służąca turystom z głębi kraju i mieszkańcom Trójmiasta. Wcześniej, przez setki lat, głównie wieś rybacka, chociaż nie tylko...

Już ponad pięćdziesiąt lat temu, prof. Andrzej Ropelewski (późniejszy dyrektor MIR – u) w pracy doktorskiej pt. „Wieś rybacka Rewa w powiecie puckim” (wydanie GTN, Gdańsk 1962 r.) podaje wiele interesujących liczb i faktów, a także dat i nazwisk mieszkańców tej wsi. Natomiast Jerzy Miciński – znany publicysta marynistyczny, w swojej książce pt. „Żaglowce handlowe z Rewy” (Ossolineum Gdańsk 1974) przybliża czytelnikom wiadomości o rewskiej „stoczni”, budowanych, remontowanych i eksploatowanych tu statkach towarowych.

Oba te opracowania w pełni rysują dzieje Rewy i jej mieszkańców – nie zamierzam ich więc tu przytaczać. Wspomnę tylko, że na pochodzącej z 1802 roku mapie von Schrottera, wieś Rewa jest wyraźnie zaznaczona, jak również jej lądowe powiązanie komunikacyjne z Pierwoszynem i Oksywiem. Na wcześniejszej o ponad 250 lat mapie Henryka Zella (drzeworyt z 1542 roku) Rewa nie figuruje, ale mapa ta pomija też Gdynię, Kartuzy i inne pomorskie miejscowości, o których wiadomo z innych źródeł, że na pewno istniały. Jak podaje prof. Ropelewski w wyżej wymienionej książce monograficznej dotyczącej Rewy, jej nazwa pojawia się po raz pierwszy w roku 1589 w piśmie oliwskiego opata wyrażającego zgodę na wybudowanie tu rybackiej szopy. Trudno zakładać, że wcześniej wieś ta nie istniała, tym bardziej, że Kępa Oksywska (co potwierdzają wykopaliska archeologiczne) zaludniona była w epoce kamiennej. Płytkość wód zatoki, duża obfitość morskiej fauny i możliwości połączeń komunikacyjnych morskich i lądowych, stwarzały dogodne warunki bytowania i z całą pewnością doceniane były przez miejscową ludność.

Z czasu tuż powojennego pamiętam, że Rewa była typową wsią rybacką, o cofniętych od plaży zabudowaniach, łodziach wyciągniętych na płaski brzeg, z niewielkimi piaszczystymi wydmami. Gdy po kilku latach trafiłem tu ponownie – Rewa była już zmieniona. Pojawiły się nowe, często nie pasujące do krajobrazu zabudowania w stylu wczesnego Gierka, a w grajdołach i na leżakach opalali się liczni przyjezdni. Ich samochody rozjeździły wydmy nie bacząc na informacyjne tablice i zakazy. To już była inna Rewa, której mieszkańcy znaleźli zatrudnienie w pobliskiej Gdyni, Władysławowie lub Helu. W niebyt odszedł niepowtarzalny nastrój tej rybackiej wsi, z jej ciszą, zapachem wodorostów i wędzarniczego dymu snującego się między starymi checzami.

Teraz, co roku wiosną mieszkańcy z niepokojem oczekują na wyniki badań Sanepidu. Od decyzji tej instancji bowiem zależy, czy plaża rewska będzie dopuszczona jako kąpielisko – wraz z wszystkimi tego następstwami...

Dziś tylko nieliczni potrafią odgrzebać w pamięci wspomnienia o dawnej Rewie. Z czystą wodą i piaskiem. A o tym, że kiedyś budowano i remontowano tu znane na wodach Zatoki szkuty, wiedzą tylko ci, którym pamięć o tym przekazali dziadowie.

Trudno się temu dziwić. Nie każdy wszak sięga do książki, nawet takiej która mówi o własnej wsi. A jeszcze tak niedawno – w pierwszej połowie minionego wieku, tu znajdowała się przystań szkut, ich port i „stocznia”. Ich historia sięga XIX wieku, a więc czasów, gdy o Gdyni i jej stoczniach jeszcze nikt nie marzył.

Budowano tu już wcześniej – na własny użytek – łodzie rybackie, ale sławę Rewie przyniosły dopiero szkuty. Ich nazwa „scuta” pochodzenia zapewne ze skandynawskiego lub niderlandzkiego, pojawiła się w polskich źródłach już w 1214 roku. Według Smolarka, byłego dyrektora Muzeum Morskiego w Gdańsku, szkuta była statkiem towarowym żeglugi bliskiego zasięgu. Statki te były stosunkowo niewielkie – do około 50 ton ładowności, a przy tym posiadały niewielkie zanurzenie, rzecz istotna dla żeglugi po płytkich wodach Zatoki.

Jak podaje pan Miciński, pod koniec XIX wieku w Rewie było dziesięć statków towarowych różnych typów – szkuty, lichtugi, lomy i towarowe jachty. Różniły się nazwami i konstrukcją, ale jedną cechę miały wspólną – były to statki żaglowe, przeważnie o dwuosobowej załodze i służyły do przewozu ładunków (osoby przewożono sporadycznie, z zasady okazjonalnie).

Pierwsza była „Henrieta”, ale nie była ona rodowita rewianką, bowiem zbudowano ją w 1853 roku w Tolkmicku. Miejscowa produkcja ruszyła w połowie lat siedemdziesiątych 19 wieku, gdy do Rewy sprowadzono dwóch mistrzów szkutniczych. Wnet też mistrz Kosch zbudował „Helenę”, a mistrz Kasperski - „Annę” (początkowo pływającą pod nazwą „Friedrich Wilhelm”).

Z braku doków, przy budowie i remontach rewskich statków używano prostych narzędzi ciesielskich, dyli i belek oraz lin i wielokrążków. Budowane tak statki miały od około 12 m do 14,5 m długości, do około 4,8 m szerokości i zanurzenie maksymalne do 1,9 m. Ładowność dochodziła – jak już wyżej wspomniałem – do około 50 ton, co przeliczano na furmanki piasku. I tak na przykład „Helena” zabierała jednorazowo do 22 furmanek piasku. Ten piasek wydobywano z płytkiego dna zatoki dostarczany był na budowy Gdańska, a później Gdyni. Poza piaskiem wożono drewno z puszczy darżlubskiej, torf i płody rolne. Żegluga odbywała się pomiędzy przystaniami i portami Zatoki Gdańskiej.

Właścicielami statków były kaszubskie rodziny: Długich, Markowców, Vossów, Piochów, Bigotów i innych. Rewskie statki funkcjonowały z różnym powodzeniem do 1945 roku. Ostatnie z nich zniszczone zostały ogniem radzieckiej artylerii w walkach o Kępę Oksywską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz