poniedziałek, 19 listopada 2012

Cmentarzyk przy Urzędzie Miasta w Gdyni


Już przed kilkoma laty opublikowałem tekst o wyzwoleniu Gdyni spod hitlerowskiej okupacji, w którym między innymi za komandorem E. Kosiarzem podałem daty wyzwolenia kolejnych dzielnic naszego miasta. Tam tez przytoczyłem nieco faktów dotyczących walk o Gdynię w marcu 1945 roku. Niektóre tam podane fakty przypominam poniżej. Otóż – co powszechnie wiadomo – walki o wyzwolenie toczyły oddziały 2 Frontu Białoruskiego dowodzone przez marszałka K. Rokosowsskiego. Konkretnie w walkach o Gdynię walczyły dwie armie tego frontu – 19 i 70 armia oraz pancerniacy Wojska Polskiego. Walki o Gdynię rozpoczęły się 12 marca i trwały aż do 5 kwietnia – gdy wyzwolono Kępę Oksywską.

Rosjanie nacierali na Gdynię z dwóch stron – od Redy i Rumi i od strony Kartuz, w rejonie Wzgórz Kolonii Chwaszczyńskiej. W Rumi bastionem niemieckiej obrony było wzgórze Markowca, a w okolicach Chwaszczyna rolę taka spełniało wzgórze Donasa. Oba odcinki frontu ze strony obrońców czyli Niemców wspierał ogień artylerii okrętowej kierowanej z lądu.

Wzgórza Donasa bronił 366 Pułk Piechoty na terenie dobrze ufortyfikowanym. Zaciekłe walki trwały tu od 12 do 21 marca 1945 roku i pochłonęły tysiące ofiar. Według moich szacunków – na obu odcinkach frontu (pod Rumią i Chwaszczynem) poległo łącznie od 8 do 10 tysięcy Rosjan. Potwierdzają to cmentarze w Łężycach i Żukowie, a także cmentarz żołnierski w Redłowie, gdzie pochowano aż ponad 1300 Rosjan poległych w bezpośrednich walkach o nasze miasto.

Jak wiadomo, Rosjanie posiadali specjalne „oddziały cmentarne”, które posuwając się za frontem, dokonywały pochówków swoich poległych. Oddziały te tworzyły improwizowane cmentarze, zwykle w miejscach, gdzie poległych było najwięcej. Cmentarze te były niejako „znormalizowane”, ogrodzone estetycznymi płotkami, a na nagrobkach ustawiano jednakowe postumenty drewniane, zwykle zwieńczone pięcioramienną gwiazdą, oraz opatrzone tabliczkami z danymi osobowymi poległego. Cmentarze te bez względu na ich wielkość były zadbane i uporządkowne. Również po wojnie – gdy pieczę nad cmentarzami przyjęły polskie władze cywilne, nadal dbano o porządek i estetykę tych miejsc.

Niemcy natomiast grzebali swoich zabitych na istniejących cmentarzach. Również oni oznaczali mogiły swoich poległych. Ustawiali na mogiłach krzyże w kształcie „żelaznego krzyża”, a także na zamieszczonych poniżej tabliczkach wypisywali dane osobowe poległego. Tuż po wyzwoleniu krzyże te miejscowa ludność cywilna, pałając nienawiścią do wszystkiego co niemieckie, niszczyła.

A wracając do cmentarzy rosyjskich, to jeden, niewielki znajdował się vis a vis Urzędu Miejskiego – dokładnie na rogu ul. Świętojańskiej i ówczesnej Alei Czołgistów. Zajmował niewielki, kwadratowy trawnik. Znajdowało się tam zaledwie kilka mogił ogrodzonych drewnianym płotkiem. Cmentarzyk ten istniał przez około 20 lat, bo o ile dobrze pamiętam, zlikwidowano go jesienią 1965 roku. Wtedy to przeprowadzono ekshumacje szczątków poległych Rosjan i przeniesiono je na cmentarz w Redłowie.

W książce Zbigniewa Flisowskiego „Pomorze – reportaż z pola walki” (wyd. MON Warszawa 1979), na wklejce fotosów, między stronami 304 – 305, znajduje się między innym zdjęcie tego cmentarzyka na tle udekorowanego gmachu Zarządu Miasta Gdyni. Zdjęcie to przy niniejszym tekście zamieszczam.

Mogiła poległych w walkach o Gdynię czołgistów przed budynkiem Zarządy Miejskiego (Flisowski, 1979, Pomorze - reportaż z pola walki).
Aktualnie – już od kilkunastu lat – na trawniku, gdzie kiedyś był omawiany cmentarz – w lecie znajduje się rabatka kolorowych kwiatów, a przed Bożym Narodzeniem, każdego roku, stoi okazała choinka, zapalana uroczyście 6 grudnia każdego roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz