wtorek, 6 listopada 2012

„Przystań” - była w Gdyni taka restauracja.

Przez długie lata, aż do połowy PRL – u przy Alei Zjednoczenia, tuż przy Basenie Prezydenta znajdował się dziwny obiekt. Stała tam mianowicie drewniana szopa – pawilon, pochodząca zapewne z czasów przedwojennych. W zimie obiekt ten był zamknięty na głucho, natomiast od wiosny do jesieni tętnił życiem, tu bowiem znajdowały się kasy biletowe Gdańskiej Żeglugi Przybrzeżnej i restauracji kategorii drugiej pod nazwą „Przystań”. Przybytek ten w sezonie letnim obsługiwał turystów indywidualnych i wycieczki chętnych do korzystania ze statków żeglugi przybrzeżnej. Flagowym statkiem tej żeglugi była przez długie lata „Panna Wodna”, najbardziej okazały stateczek firmy. Kursowała ona na trasie Gdynia – Hel, bądź Gdynia – Jastarnia. Nieco później o ile pamiętam w latach 60 – tych ubiegłego wieku, pojawiło się „Mazowsze” - motorowiec, podobno importowany z Węgier. Statek ten odbywał dłuższe rejsy po Bałtyku między innymi do Kaliningradu. Po kilku latach pojawiły się radzieckie wodoloty.

Przez cały ten czas – aż do początku lat 70. ubiegłego wieku – straszyła swoim wyglądem „Przystań” - zapyziałe kasy i restauracja. Podobnie jak „szata zewnętrzna” tak też wnętrze owego przybytku było toporne. Na zadeptanej drewnianej podłodze ustawiono tu bufet z wyszynkiem, kilka stolików krytych ceratowymi obrusami i kilkoma wieszakami imitującymi szatnię.

Podawano tu wódkę i piwo z beczki. W przeszklonej witrynie stały półmiski z zeschniętymi przekąskami, a obok sterczały piramidy skrzynek z butelkami po oranżadzie.

Kuchnia „Przystani” serwowała niezbyt szeroki zestaw dań obiadowych, wśród których królowały flaki i schabowy z kapustą. Jednakże największym powodzeniem cieszył się WC, bowiem korzystali z niego zarówno konsumenci jak i „ludzie z ulicy”. Powodzeniu tego przybytku trudno się dziwić, gdyż poza „Przystanią ubikacja znajdowała się dopiero nieopodal nie istniejącego już kina „Goplana”, a więc prawie na początku Skweru Kościuszki.

Restauracją przez kilka kolejnych sezonów kierował Stefan Szewczyk, rencista wojskowy, który knajpą tą zarządzał jako ajent „Społem”. W istniejących warunkach radził sobie całkiem dobrze – jak na owe czasy. Dużo wysiłku poświęcał sprawom czystości i higienie. Zwykle już przed sezonem przeprowadzał gruntowny remont zaplecza i sali konsumenckiej, mając stale na uwadze wymagania gdyńskiego Sanepidu.

„Przystań” czynna była we wszystkie dni tygodnia, od godziny 8 do 22, to jest w czasie , gdy odpływały i przypływały statki wycieczkowe.

Z początkiem lat 70. ubiegłego wieku zdecydowano się na wybudowanie w miejscu tej rudery nowoczesnego obiektu, mieszczącego zarówno restaurację, punkty gastronomiczne, toalety, a także poczekalnie i kasy żeglugi przybrzeżnej.

Ponieważ nowy obiekt miał stanąć na miejscu dotychczasowego, starą szopę wyburzono. Realizacja budowy nowego obiektu odbyła się etapowo. W lecie 1976 roku oddano do użytku poczekalnię i kasy biletowe. Wiosną 1977 roku przekazano do eksploatacji coctailbar i bufet szybkiej obsługi oraz punkt sprzedaży lodów i napoi. Jesienią 1979 roku, na piętrze obiektu uruchomiono restaurację na 120 miejsc, pod nazwą „Róża Wiatrów”, z doskonałą kuchnią, orkiestrą i podświetlanym parkietem do tańca. Z uwagi na nowoczesne wyposażenie zaplecza, wygodne i estetyczne meble oraz wystrój, lokal otrzymał kategorię „S”, czyli specjalną. Kierownikiem całego kombinatu gastronomicznego został Czesław Pietraszek – gastronomik – praktyk, o długoletnim doświadczeniu gastronomicznym.

3 komentarze:

  1. Nie dodał Pan,że w pobliżu był bar szybkiej obsługi w "barakowozie".Było tam piwko,coś na ząbek i troszkę atmosfery.O ile dobrze pamiętam szefem był Pan Breński.A na parkiecie w "Róży Wiatrów" osobiście w latach 80-tych przetańczyłem ze swoim towarzystwem w rytmie dzisiejszego ".....ale to już było..." kilkanaście tańców.Dziękuję za wspomnienia i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. A na wysokości fontanny kiosk z zakąskami i nie tylko piwem pod zawołaniem :Suchej Pameli . Na zapleczu pracownicy beczkowni Arki a później Dalmoru gasili pożary w gardłach ! Dalej szła w prawo alejka do gdyńskiego Krzyża i dalej aż do bramy portowej !

    OdpowiedzUsuń
  3. A próbowaliście kiedyś amerykańskich steków? Koniecznie zerknijcie sobie na steki wołowe wrocław w Road American Restaurant - to chyba najsmaczniejsze burgery, jakie w życiu jadłem. Naprawdę warto spróbować, koniecznie. Moim zdaniem dobre jedzenie to podstawa każdego wyjazdu :)

    OdpowiedzUsuń