Przez cały ten czas – aż do
początku lat 70. ubiegłego wieku – straszyła swoim
wyglądem „Przystań” - zapyziałe kasy i restauracja. Podobnie
jak „szata zewnętrzna” tak też wnętrze owego przybytku było
toporne. Na zadeptanej drewnianej podłodze ustawiono tu bufet z
wyszynkiem, kilka stolików krytych ceratowymi obrusami i kilkoma
wieszakami imitującymi szatnię.
Podawano tu wódkę i piwo z beczki. W
przeszklonej witrynie stały półmiski z zeschniętymi przekąskami,
a obok sterczały piramidy skrzynek z butelkami po oranżadzie.
Kuchnia „Przystani” serwowała
niezbyt szeroki zestaw dań obiadowych, wśród których królowały
flaki i schabowy z kapustą. Jednakże największym powodzeniem
cieszył się WC, bowiem korzystali z niego zarówno konsumenci jak i
„ludzie z ulicy”. Powodzeniu tego przybytku trudno się dziwić,
gdyż poza „Przystanią ubikacja znajdowała się dopiero nieopodal
nie istniejącego już kina „Goplana”, a więc prawie na początku
Skweru Kościuszki.
Restauracją przez kilka kolejnych
sezonów kierował Stefan Szewczyk, rencista wojskowy, który knajpą
tą zarządzał jako ajent „Społem”. W istniejących warunkach
radził sobie całkiem dobrze – jak na owe czasy. Dużo wysiłku
poświęcał sprawom czystości i higienie. Zwykle już przed sezonem
przeprowadzał gruntowny remont zaplecza i sali konsumenckiej, mając
stale na uwadze wymagania gdyńskiego Sanepidu.
„Przystań” czynna była we
wszystkie dni tygodnia, od godziny 8 do 22, to jest w czasie , gdy
odpływały i przypływały statki wycieczkowe.
Z początkiem lat 70. ubiegłego
wieku zdecydowano się na wybudowanie w miejscu tej rudery
nowoczesnego obiektu, mieszczącego zarówno restaurację, punkty
gastronomiczne, toalety, a także poczekalnie i kasy żeglugi
przybrzeżnej.
Ponieważ nowy obiekt miał stanąć na
miejscu dotychczasowego, starą szopę wyburzono. Realizacja budowy
nowego obiektu odbyła się etapowo. W lecie 1976 roku oddano do
użytku poczekalnię i kasy biletowe. Wiosną 1977 roku przekazano do
eksploatacji coctailbar i bufet szybkiej obsługi oraz punkt
sprzedaży lodów i napoi. Jesienią 1979 roku, na piętrze obiektu
uruchomiono restaurację na 120 miejsc, pod nazwą „Róża
Wiatrów”, z doskonałą kuchnią, orkiestrą i podświetlanym
parkietem do tańca. Z uwagi na nowoczesne wyposażenie zaplecza,
wygodne i estetyczne meble oraz wystrój, lokal otrzymał kategorię
„S”, czyli specjalną. Kierownikiem całego kombinatu
gastronomicznego został Czesław Pietraszek – gastronomik –
praktyk, o długoletnim doświadczeniu gastronomicznym.
Nie dodał Pan,że w pobliżu był bar szybkiej obsługi w "barakowozie".Było tam piwko,coś na ząbek i troszkę atmosfery.O ile dobrze pamiętam szefem był Pan Breński.A na parkiecie w "Róży Wiatrów" osobiście w latach 80-tych przetańczyłem ze swoim towarzystwem w rytmie dzisiejszego ".....ale to już było..." kilkanaście tańców.Dziękuję za wspomnienia i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA na wysokości fontanny kiosk z zakąskami i nie tylko piwem pod zawołaniem :Suchej Pameli . Na zapleczu pracownicy beczkowni Arki a później Dalmoru gasili pożary w gardłach ! Dalej szła w prawo alejka do gdyńskiego Krzyża i dalej aż do bramy portowej !
OdpowiedzUsuńA próbowaliście kiedyś amerykańskich steków? Koniecznie zerknijcie sobie na steki wołowe wrocław w Road American Restaurant - to chyba najsmaczniejsze burgery, jakie w życiu jadłem. Naprawdę warto spróbować, koniecznie. Moim zdaniem dobre jedzenie to podstawa każdego wyjazdu :)
OdpowiedzUsuń