Rodzące się w latach 20 – tych
ubiegłego wieku miasto nie miało teatru. Było kilka sal
restauracyjnych, była „Riwiera”, była nieco później galeria
Mariana Mokwy dysponująca salą i był Plac Grunwaldzki – wszędzie
tu dorywczo odbywały się występy przyjezdnych teatralnych
zespołów. Później, już w latach trzydziestych uzyskała Gdynia
teatr „Morskie Oko”. Właściwie był to obiekt wielofunkcyjny –
takie dwa, a nawet trzy w jednym. Obiekt stał na Skwerze Kościuszki
u wylotu Bulwaru Szwedzkiego i był salą kinową, teatralną,
kasynem i chyba restauracją. Należał do żony kpt. ż.w. Szmita –
tego samego, który w roku 1922 był współzałożycielem pierwszej,
gdyńskiej stoczni... Obiekt ten – w nieznanych mi bliżej
okolicznościach spłonął w 1939 roku. I odtąd Gdynia teatru nie
miała.
Gdy okupant zdecydował się urządzić
w naszym mieście i porcie bazę Kriegsmarine, gdy wzrósł liczebnie
garnizon niemieckich wojsk w naszym mieście, gdy do Gdyni napływać
zaczęły rodziny hitlerowskich cywilnych i wojskowych pracowników –
czas było pomyśleć o życiu kulturalnym. Dla wojska w pierwszej
kolejności uruchomiono dwa domy publiczne – jeden przy ul.
Śląskiej 9 – 11, a drugi bliżej portu przy ul. Żeromskiego 8,
oba przybytki „Nur fur Deutsche”. Szybko też uruchomiono w
mieście kino – owe największe nowoczesne, uruchomiono zaledwie
parę miesięcy przed wojną kino „Gwiazda”, któremu Niemcy
nadali miano „Sternlichtspiele” (za PRL – u nieistniejące już kino „Warszawa”).
Przystąpiono także do budowy prowizorycznej sali teatralnej przy
Placu Grunwaldzkim nieopodal ul. Zawiszy Czarnego. Niemcy do sprawy
podeszli pragmatycznie. Nie silono się na stylową fasadę,
nowoczesną, dopracowano architektonicznie bryłą itp. Obiektowi
nadano kształt dwu spadzistego, ceglanego budynku, przypominającego
z wyglądu stajnię lub oborę i tak też budynek ten został przez
ludność nazwany „stodołą”.
Jaki był repertuar tego niemieckiego
teatru nie zdołałem ustalić. Pamiętam tylko, z opowieści
rodziców, że w niedzielne przedpołudnia w teatrze odbywały się
przedstawienia dla dzieci, były to spektakle kukiełkowe. Na
przedstawienia te chodziły niemieckie dzieci wraz ze swoimi matkami,
a w poniedziałki dzieciaki te dzieliły się wrażeniami z tych
przedstawień i nuciły zasłyszane tam piosenki.
Ten obiekt przetrwał wojnę – o ile
wiem w stanie nienaruszonym, to też w październiku 1945 roku,
wystawiono tam pierwsze polskie przedstawienie. Repertuar był
klasyczny - Zapolska, Fredro, Słowacki. Często też wykorzystywano
salę teatralną na koncerty, a także na uroczyste akademie „ku
czci” i polityczne mitingi.
Na przełomie lat 1940/50 często
bywałem w tym gmachu na przedstawieniach szkolnych, które
organizowano dla gdyńskich licealistów, poza normalnymi
przedstawieniami, bowiem dla nas przedstawienia odbywały się w
godzinach popołudniowych. Później, już jako dorosły i żonaty
zaliczyłem tu kilka przedstawień ze swoją żoną, ostatnie na
kilka dni przed tragedią jaka spotkała ten budynek.
Pod koniec lat 50 – tych działalność
teatru na Placu Grunwaldzkim zawieszono, aby poddać go gruntownemu
remontowi. Roboty trwały aż dwa lata. Przebudowano widownię,
wyposażono ją w nowe tapicerowane fotele, a przede wszystkim
zmieniono oświetlenie. Po sezonie letnim 1960 roku, teatr wznowił
działalność. Zdążyliśmy z żoną zaliczyć w tym wyremontowanym
obiekcie tylko jedno przedstawienie, gdy nagle gruchnęła w mieście
hiobowa wieść – spaliła się „stodoła”. Stało się to w
nocy 26 października 1960 roku. Przyczyną było – ale to ujawniło
dopiero śledztwo – zwarcie instalacji elektrycznej. Płomienie
strawiły prawie cały gmach, pomimo akcji licznych jednostek straży
pożarnej.
Gdynia znów była bez teatru z
prawdziwego zdarzenia, bo trudno było za taki uznać Zakładowy Dom
Kultury Zarządu Portu przy ul. Polskiej, bądź nieco wcześniej, bo
w 1959 roku, przysposobioną do celów teatralnych świetlicę MRN
przy ul. Bema 26. Podjęto więc energiczne starania o wybudowanie
nowego teatru, chociaż na starym miejscu... Tym razem gmach miał
być nowoczesny, pojemny i architektonicznie ciekawy. Pojawiła się
też myśl, aby nowy teatr był teatrem muzycznym lub operetkowym,
bowiem już od dwóch lat placówka o takim charakterze działała w
Nowym Porcie, wykorzystując do tego pomieszczenia miejscowego Domu
Kultury.
W wyniku poczynionych starań ten
gdyński zespół teatralny sprowadzono do Gdyni, lokując go w
pomieszczeniach przy ul. Bema. Tymczasem przy Placu Grunwaldzkim
trwały już prace przy budowie nowego teatru. Pomimo entuzjazmu z
jakim władze miejscowe podeszły do przedsięwzięcia, trudności
finansowe i braki materiałowe sprawiły, że budowa przeciągnęła
się na lata. Trwało to aż 19 lat... Wreszcie 8 grudnia 1979 roku
odbyła się w nowym teatrze premiera przedstawienia „Krakowiacy i
Górale” W. Bogusławskiego z muzyką Stefaniego.
I teraz już poszło. Częste zmiany
ciekawego repertuaru. Doskonała jak na nasze warunki obsada ról i
świetna reżyseria sprawiły, że sala widowiskowa była zawsze
pełna. Widzów liczono w tysiącach. Nazwiska D. Baduszkowej i J.
Gruzy działały jak magnes. Poza tym na popularność „Teatru
Muzycznego” wpłynęła wysoka klasa aktorów, tancerzy i
piosenkarzy – częściowo kształconych w Studio Aktorskim
działającym przy teatrze, a częściowo ściąganych z całego
kraju, wabionych do Gdyni dobrymi warunkami oferowanymi przez miasto,
a także mieszkaniami wybudowanymi dla aktorów przy ul. Witomińskiej
12, w wielokondygnacyjnym budynku o niebanalnej architekturze.
Corocznie organizowany jest też
Festiwal Filmów Fabularnych.
Teraz Teatr jest rozbudowywany i będzie
jeszcze większy i ładniejszy. Tak więc Teatr będzie nadal dodawał
naszemu miastu splendoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz