poniedziałek, 24 grudnia 2012

Gdyński teatr – nieco historii.


Rodzące się w latach 20 – tych ubiegłego wieku miasto nie miało teatru. Było kilka sal restauracyjnych, była „Riwiera”, była nieco później galeria Mariana Mokwy dysponująca salą i był Plac Grunwaldzki – wszędzie tu dorywczo odbywały się występy przyjezdnych teatralnych zespołów. Później, już w latach trzydziestych uzyskała Gdynia teatr „Morskie Oko”. Właściwie był to obiekt wielofunkcyjny – takie dwa, a nawet trzy w jednym. Obiekt stał na Skwerze Kościuszki u wylotu Bulwaru Szwedzkiego i był salą kinową, teatralną, kasynem i chyba restauracją. Należał do żony kpt. ż.w. Szmita – tego samego, który w roku 1922 był współzałożycielem pierwszej, gdyńskiej stoczni... Obiekt ten – w nieznanych mi bliżej okolicznościach spłonął w 1939 roku. I odtąd Gdynia teatru nie miała.

Gdy okupant zdecydował się urządzić w naszym mieście i porcie bazę Kriegsmarine, gdy wzrósł liczebnie garnizon niemieckich wojsk w naszym mieście, gdy do Gdyni napływać zaczęły rodziny hitlerowskich cywilnych i wojskowych pracowników – czas było pomyśleć o życiu kulturalnym. Dla wojska w pierwszej kolejności uruchomiono dwa domy publiczne – jeden przy ul. Śląskiej 9 – 11, a drugi bliżej portu przy ul. Żeromskiego 8, oba przybytki „Nur fur Deutsche”. Szybko też uruchomiono w mieście kino – owe największe nowoczesne, uruchomiono zaledwie parę miesięcy przed wojną kino „Gwiazda”, któremu Niemcy nadali miano „Sternlichtspiele” (za PRL – u nieistniejące już kino „Warszawa”). Przystąpiono także do budowy prowizorycznej sali teatralnej przy Placu Grunwaldzkim nieopodal ul. Zawiszy Czarnego. Niemcy do sprawy podeszli pragmatycznie. Nie silono się na stylową fasadę, nowoczesną, dopracowano architektonicznie bryłą itp. Obiektowi nadano kształt dwu spadzistego, ceglanego budynku, przypominającego z wyglądu stajnię lub oborę i tak też budynek ten został przez ludność nazwany „stodołą”.

Jaki był repertuar tego niemieckiego teatru nie zdołałem ustalić. Pamiętam tylko, z opowieści rodziców, że w niedzielne przedpołudnia w teatrze odbywały się przedstawienia dla dzieci, były to spektakle kukiełkowe. Na przedstawienia te chodziły niemieckie dzieci wraz ze swoimi matkami, a w poniedziałki dzieciaki te dzieliły się wrażeniami z tych przedstawień i nuciły zasłyszane tam piosenki.

Ten obiekt przetrwał wojnę – o ile wiem w stanie nienaruszonym, to też w październiku 1945 roku, wystawiono tam pierwsze polskie przedstawienie. Repertuar był klasyczny - Zapolska, Fredro, Słowacki. Często też wykorzystywano salę teatralną na koncerty, a także na uroczyste akademie „ku czci” i polityczne mitingi.

Na przełomie lat 1940/50 często bywałem w tym gmachu na przedstawieniach szkolnych, które organizowano dla gdyńskich licealistów, poza normalnymi przedstawieniami, bowiem dla nas przedstawienia odbywały się w godzinach popołudniowych. Później, już jako dorosły i żonaty zaliczyłem tu kilka przedstawień ze swoją żoną, ostatnie na kilka dni przed tragedią jaka spotkała ten budynek.

Pod koniec lat 50 – tych działalność teatru na Placu Grunwaldzkim zawieszono, aby poddać go gruntownemu remontowi. Roboty trwały aż dwa lata. Przebudowano widownię, wyposażono ją w nowe tapicerowane fotele, a przede wszystkim zmieniono oświetlenie. Po sezonie letnim 1960 roku, teatr wznowił działalność. Zdążyliśmy z żoną zaliczyć w tym wyremontowanym obiekcie tylko jedno przedstawienie, gdy nagle gruchnęła w mieście hiobowa wieść – spaliła się „stodoła”. Stało się to w nocy 26 października 1960 roku. Przyczyną było – ale to ujawniło dopiero śledztwo – zwarcie instalacji elektrycznej. Płomienie strawiły prawie cały gmach, pomimo akcji licznych jednostek straży pożarnej.

Gdynia znów była bez teatru z prawdziwego zdarzenia, bo trudno było za taki uznać Zakładowy Dom Kultury Zarządu Portu przy ul. Polskiej, bądź nieco wcześniej, bo w 1959 roku, przysposobioną do celów teatralnych świetlicę MRN przy ul. Bema 26. Podjęto więc energiczne starania o wybudowanie nowego teatru, chociaż na starym miejscu... Tym razem gmach miał być nowoczesny, pojemny i architektonicznie ciekawy. Pojawiła się też myśl, aby nowy teatr był teatrem muzycznym lub operetkowym, bowiem już od dwóch lat placówka o takim charakterze działała w Nowym Porcie, wykorzystując do tego pomieszczenia miejscowego Domu Kultury.

W wyniku poczynionych starań ten gdyński zespół teatralny sprowadzono do Gdyni, lokując go w pomieszczeniach przy ul. Bema. Tymczasem przy Placu Grunwaldzkim trwały już prace przy budowie nowego teatru. Pomimo entuzjazmu z jakim władze miejscowe podeszły do przedsięwzięcia, trudności finansowe i braki materiałowe sprawiły, że budowa przeciągnęła się na lata. Trwało to aż 19 lat... Wreszcie 8 grudnia 1979 roku odbyła się w nowym teatrze premiera przedstawienia „Krakowiacy i Górale” W. Bogusławskiego z muzyką Stefaniego.

I teraz już poszło. Częste zmiany ciekawego repertuaru. Doskonała jak na nasze warunki obsada ról i świetna reżyseria sprawiły, że sala widowiskowa była zawsze pełna. Widzów liczono w tysiącach. Nazwiska D. Baduszkowej i J. Gruzy działały jak magnes. Poza tym na popularność „Teatru Muzycznego” wpłynęła wysoka klasa aktorów, tancerzy i piosenkarzy – częściowo kształconych w Studio Aktorskim działającym przy teatrze, a częściowo ściąganych z całego kraju, wabionych do Gdyni dobrymi warunkami oferowanymi przez miasto, a także mieszkaniami wybudowanymi dla aktorów przy ul. Witomińskiej 12, w wielokondygnacyjnym budynku o niebanalnej architekturze.

Corocznie organizowany jest też Festiwal Filmów Fabularnych.

Teraz Teatr jest rozbudowywany i będzie jeszcze większy i ładniejszy. Tak więc Teatr będzie nadal dodawał naszemu miastu splendoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz