wtorek, 4 grudnia 2012

Początki wojennej flotylli wiślanej. Część 1.


Mija właśnie 94 rocznica odtworzenia naszej Marynarki Wojennej uhonorowana był a w Gdyni galą banderowa na okrętach wojennym oraz uroczystym otwarciem nowej siedziby muzeum Marynarki Wojennej.

Z tej okazji zamieszczam na blogu mój artykuł pt. „Początki wojennej flotylli wiślanej”, który już wcześniej (w 2001 roku) publikowany był w „Wiadomościach Gdyńskich”.

Zawarte w tekście wiadomości zapewne zainteresują czytelników.

Do spraw odradzającej się po I wojnie światowej marynarki wojennej mam stosunek emocjonalny i osobisty. Sprawił to powikłany życiorys mojego ojca Edwarda, który w latach 1921 – 26 służył jako marynarz we Flocie Wiślanej bazującej w Modlinie, a następnie przez 3 lata (od lipca 1926 do jesieni 1929 roku) pływał na naszych statkach handlowych.

Zdjęcie legitymacyjne Taty z książeczki żeglarskiej wydanej po roku 1926.
Ojciec mój chętnie wspominał tamte lata, które były latami jego młodości. Przytaczał przy tym liczne fakty i wymieniał nazwiska swoich przełożonych i kolegów. Przychodziło mu to łatwo, bowiem miał dobrą pamięć i dar opowiadania. Opowieści ojca słuchałem wstrzymując oddech, bo przecież zdarzenia, które tak barwnie rysował, były w moim odczuciu jedną wielką przygodą. Obecnie po latach, żałuję często, że opowieści tych nie spisałem. Zwyczajnie nie zdawałem sobie wtedy sprawy z tego, że są to relacje uczestnika i świadka tamtych historycznych wydarzeń.

Obecnie, gdy zdecydowałem się naszkicować początki wojennej Flotylli Wiślanej, okazało się, że bardzo niewiele pamiętam z opowieści ojca. Pamięć moja zachowała tylko nieliczne strzępy, a jednym dowodem na to, że nie są one iluzją, jest zachowane legitymacyjne zdjęcie ojca w marynarskim mundurze...

Zmuszony zostałem do poszperania w opracowaniach naszych marynistów, aby ze wzmianek i fragmentów ich dzieł odtworzyć możliwie pełny obraz tamtych dni.

Nieco wiadomości na interesujący mnie temat znalazłem u Edmunda Kosiarza w jego dobrze udokumentowanej książce „Flota Białego Orła”. Tu na stronie 16 czytamy: „W pierwszych latach niepodległości Polski marynarka wojenna nie miała sprzyjających warunków do rozbudowy sił morskich (...), oznaczało to „dla marynarki wojennej subsydiowanie (...) flotylli rzecznej kosztem flotylli morskiej”.

To zapewne sprawiło, że wydany w lutym 1922 roku przez ówczesnego ministra spraw wojskowych generała Sosnowskiego dyrektywa polecała między innymi „przesunięcie punktu ciężkości na flotylle rzeczne, jako chwilowo najaktualniejszą pod względem bojowym część marynarki”.

Jak z powyższego wynika zaledwie w dwa lata od momentu odzyskania wybrzeża morskiego nasze młode państwo zmuszone było - z braku środków finansowych – skoncentrować swój wysiłek na wojennych flotyllach rzecznych. Dostrzegam w tym miejscu brak spójności i konsekwencji w działaniu naszych władz, bo przecież już 4 mają 1920 roku, wszedł do przystani w Pucku pierwszy okręt morski Polskiej Marynarki Wojennej „Pomorzanin”, funkcjonować zaczęły tu prowizoryczne warsztaty remontowe, a niebawem – 29 kwietnia 1923 roku – w Gdyni oddano do eksploatacji tymczasową drewnianą przystań dla okrętów wojennych i statków rybackich. Fakty te odnotowuję, mając na uwadze historyczną rzetelność.

Przypuszczać należy, że na kształt dyrektywy gen. Sosnowskiego, obok czynnika ekonomicznego, wpływ miały niedawne doświadczenia wojny polsko – sowieckiej oraz to, że flotylla rzeczna dysponowała całkiem przyzwoitym taborem pływającym. W pierwszym okresie okręty tej flotylli pochodziły z adopcji jednostek pasażerskich żeglugi wiślanej, a nieco później były to pośpiesznie budowane nowe jednostki, już przystosowane do potrzeb marynarki wojennej.

Ciąg dalszy nastąpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz