Mija właśnie 94 rocznica odtworzenia
naszej Marynarki Wojennej uhonorowana był a w Gdyni galą banderowa
na okrętach wojennym oraz uroczystym otwarciem nowej siedziby muzeum
Marynarki Wojennej.
Z tej okazji zamieszczam na blogu mój
artykuł pt. „Początki wojennej flotylli wiślanej”, który już
wcześniej (w 2001 roku) publikowany był w „Wiadomościach
Gdyńskich”.
Zawarte w tekście wiadomości zapewne
zainteresują czytelników.
Do spraw odradzającej się po I wojnie
światowej marynarki wojennej mam stosunek emocjonalny i osobisty.
Sprawił to powikłany życiorys mojego ojca Edwarda, który w latach
1921 – 26 służył jako marynarz we Flocie Wiślanej bazującej w
Modlinie, a następnie przez 3 lata (od lipca 1926 do jesieni 1929
roku) pływał na naszych statkach handlowych.
Zdjęcie legitymacyjne Taty z książeczki żeglarskiej wydanej po roku 1926. |
Ojciec mój chętnie wspominał tamte
lata, które były latami jego młodości. Przytaczał przy tym
liczne fakty i wymieniał nazwiska swoich przełożonych i kolegów.
Przychodziło mu to łatwo, bowiem miał dobrą pamięć i dar
opowiadania. Opowieści ojca słuchałem wstrzymując oddech, bo
przecież zdarzenia, które tak barwnie rysował, były w moim
odczuciu jedną wielką przygodą. Obecnie po latach, żałuję
często, że opowieści tych nie spisałem. Zwyczajnie nie zdawałem
sobie wtedy sprawy z tego, że są to relacje uczestnika i świadka
tamtych historycznych wydarzeń.
Obecnie, gdy zdecydowałem się
naszkicować początki wojennej Flotylli Wiślanej, okazało się, że
bardzo niewiele pamiętam z opowieści ojca. Pamięć moja zachowała
tylko nieliczne strzępy, a jednym dowodem na to, że nie są one
iluzją, jest zachowane legitymacyjne zdjęcie ojca w marynarskim
mundurze...
Zmuszony zostałem do poszperania w
opracowaniach naszych marynistów, aby ze wzmianek i fragmentów ich
dzieł odtworzyć możliwie pełny obraz tamtych dni.
Nieco wiadomości na interesujący mnie
temat znalazłem u Edmunda Kosiarza w jego dobrze udokumentowanej
książce „Flota Białego Orła”. Tu na stronie 16 czytamy: „W
pierwszych latach niepodległości Polski marynarka wojenna nie miała
sprzyjających warunków do rozbudowy sił morskich (...), oznaczało
to „dla marynarki wojennej subsydiowanie (...) flotylli rzecznej
kosztem flotylli morskiej”.
To zapewne sprawiło, że wydany w
lutym 1922 roku przez ówczesnego ministra spraw wojskowych generała
Sosnowskiego dyrektywa polecała między innymi „przesunięcie
punktu ciężkości na flotylle rzeczne, jako chwilowo
najaktualniejszą pod względem bojowym część marynarki”.
Jak z powyższego wynika zaledwie w dwa
lata od momentu odzyskania wybrzeża morskiego nasze młode państwo
zmuszone było - z braku środków finansowych – skoncentrować
swój wysiłek na wojennych flotyllach rzecznych. Dostrzegam w tym
miejscu brak spójności i konsekwencji w działaniu naszych władz,
bo przecież już 4 mają 1920 roku, wszedł do przystani w Pucku
pierwszy okręt morski Polskiej Marynarki Wojennej „Pomorzanin”,
funkcjonować zaczęły tu prowizoryczne warsztaty remontowe, a
niebawem – 29 kwietnia 1923 roku – w Gdyni oddano do eksploatacji
tymczasową drewnianą przystań dla okrętów wojennych i statków
rybackich. Fakty te odnotowuję, mając na uwadze historyczną
rzetelność.
Przypuszczać należy, że na kształt
dyrektywy gen. Sosnowskiego, obok czynnika ekonomicznego, wpływ
miały niedawne doświadczenia wojny polsko – sowieckiej oraz to,
że flotylla rzeczna dysponowała całkiem przyzwoitym taborem
pływającym. W pierwszym okresie okręty tej flotylli pochodziły z
adopcji jednostek pasażerskich żeglugi wiślanej, a nieco później
były to pośpiesznie budowane nowe jednostki, już przystosowane do
potrzeb marynarki wojennej.
Ciąg dalszy nastąpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz