Z instytucją tą zetknąłem się pod
koniec lat 50 – tych ubiegłego wieku. Wcześniej o jej istnieniu
nie miałem pojęcia. KWS była zapewne reliktem niedalekiej,
stalinowskiej przeszłości. Powstała chyba w czasie tzw. bitwy o
handel, a więc pod koniec lat 40-tych i trwała na zasadzie
inercji przez kolejne lata. W przypadku Gdyni koszty utrzymania tej
struktury były niewielkie, bowiem w KWS na pełnym etacie pracował
tylko jeden człowiek pan Kazimierz jako sekretarz. Podlegał on
służbowo „resortowemu” wiceprzewodniczącemu Prezydium MRN,
który pełnił z urzędu rolę przewodniczącego tej struktury.
Sekretarz miał swoje biuro na 2 piętrze gmachu Prezydium, gdzie
zajmował dwa niewielkie pokoje (później mieścił się tam
przejściowo Wydział Komunikacji).
Za czasów KWS biura te w ciągu dnia
były zamknięte, gdyż po porannej odprawie społeczników wyruszano
w teren na kontrolę. A kontrolowane wszystkie sklepy i zakłady
rzemieślnicze w mieście, bez względu na ich organizacyjne
podporządkowanie i sektor. Kontrolowano ceny, rzetelność wag i
miar, czystość i porządek – wchodząc niekiedy w kompetencje
innych wyspecjalizowanych instytucji jak PIH, Sanepid, Straż Pożarna
itp. na co dzień jednak instytucje te współpracowały ze sobą, a
nawet organizowały wspólne działania tzw. akcje. Na tle tych
profesjonalnych instytucji KWS był strukturą amatorską, nie mniej
uciążliwą, bo działającą z zaskoczenia.
Trzon KWS stanowiła grupa mężczyzn –
emerytów wojskowych, ORMO – wców, studentów na urlopach
dziekańskich itp. , którzy otrzymywali od sekretarza jednorazowe
upoważnienia, wyruszali w teren. Dorabiali w ten sposób do rent i
emerytur. Jak funkcjonował system wynagrodzeń za ich czynności nie
udało mi się ustalić. Przypuszczam, że byli oni wynagradzani
stawką dzienną, podstawą której była poświadczona przez
sekretarza obecność, czyli uczestnictwo w czynnościach
kontrolnych. Owi „społeczni” inspektorzy sporządzali ze swoich
czynności odpowiednie protokoły, które przekazywali sekretarzowi,
a ten sporządzał z nich zbiorcze, kwartalne zestawienia. Informacje
takie przedkładał resortowemu wiceprzewodniczącemu Prezydium MRN,
czyli przewodniczącemu KWS.
Jak już wyżej wspomniałem, poza tym
codziennymi kontrolami, od czasu do czasu sekretarz KWS organizował
większe akcje kontrolne, których przeprowadzenie wymagało
dodatkowego wsparcia. Wtedy włączano do takich działań „aktyw”
z zakładów pracy – aktywistów PZPR, związków zawodowych,
organizacji młodzieżowych itp. Ludzi tych powierzchownie
instruowano, wyposażano w upoważnienia i wysyłano w teren z
konkretnym wskazaniem obiektu, który należało poddać kontroli. Po
akcji kontrolerzy ci wracali do Prezydium i przekazywali protokoły z
kontroli sekretarzowi. Akcje takie organizowano zwykle w okresach
przedświątecznym, gdy spodziewano się wzmożonego ruchu w sklepach
i oszustw ze strony nieuczciwych sprzedawców. Efekty tych akcji były
raczej mizerne, lecz dobrze prezentowały się w kolejnym, kwartalnym
sprawozdaniu.
Ślad takiego działania „na pokaz”,
mający świadczyć o tym, że władza ludowa troszczy się o
interesy ludu pracującego, zwalczając spekulantów znaleźć możemy
w „Dzienniku Bałtyckim” z dnia 6 października 1957 roku, gdzie
informacja o włączeniu się całego aktywu KWS w Gdyni do kontroli
w sklepach i zakładach pracy.
Działalność KWS trwała przez długie
lata. Po „Październiku” - z upływem czasu, umarła ona śmiercią
naturalną. Nastąpiło to zapewne za czasu „wczesnego Gierka”, a
więc z początkiem lat 70 – tych ubiegłego wieku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz