poniedziałek, 10 grudnia 2012

Kto pamięta dzisiaj o pocztówkach dźwiękowych?


Dziś, w czasach telewizji satelitarnej i kablowej, gdy młodzież paraduje z odtwarzaczami mp3, a muzyki słucha się w domu z komputera lub płyt dvd i cd, tamte czasy i sprzęt wtedy używany to już prehistoria. A było to przecież wcale nie tak dawno. To zaledwie sprawa jednego pokolenia...
Gwoli rzetelności jednakże przyznać trzeba, że te minione czasy charakteryzowały się dużym przyspieszeniem, a zaistniały postęp społeczny i techniczny był niekiedy wręcz zawrotny.

Ale wróćmy do naszych spraw muzycznych, które wycinkowo wprawdzie, ale znakomicie ilustrują postęp ostatnich lat. Niedawno, zupełnie przypadkowo sięgnąłem do mojej „kolekcji” płyt gramofonowych sprzed około 40 lat, a więc z czasów wczesnego Gierka. Wprawdzie nigdy nie byłem rasowym kolekcjonerem, ale kupując płyty z „potrzeby ducha” zebrałem ich całkiem sporo. Są to głównie tzw. pocztówki dźwiękowe, chociaż mam i kilka płyt bardziej wartościowych, markowych, szczególnie longplayów.

Mnie jednakże zainteresowały po latach pocztówki dźwiękowe. Tu kilka słów wyjaśnienia dla młodszych czytelników bloga, którzy korzystając z mp3, niewiele, bądź nic nie wiedzą o tym czym były owe „pocztówki”.

Otóż pocztówki te były wynalazkiem lat przełomu 1960 – 70. Czy był to oryginalny polski wynalazek, czy tez technologia ich wytwarzania została „ściągnięta” z zachodu, dziś trudno ustalić. Pocztówki dźwiękowe były substytutem płyt gramofonowych, a nazwę swoją zawdzięczały temu, że nagrano na nie zwykle dwie melodie (rzadziej jedną), a poza tym na rewersie posiadały wszystkie elementy pocztówki, to znaczy miejsce na znaczek, adres i treść dla odbiorcy.

Rolę pocztówki spełniały sporadycznie, bo kupowano je głównie dla nagranej na awersie muzyki. Większość miała rozmiary 19 na 14,5 cm. Nie było one jednak znormalizowane i ujednolicone (dotyczyło to również grubości pocztówki) i wykazywały nieznaczne odchylenia – w zależności od wytwórni. Wykonane zaś były z różnobarwnego tworzywa sztucznego; bywały pocztówki o barwie żółtej, ceglasto – czerwonej, brązowej itp.,a niektóre zdobione były na awersie stylizowanymi kwiatami, motylami lub figurami geometrycznymi.

Skąd wzięła się hossa na owe dźwiękowe pocztówki? Uważam, że czynników było kilka. W muzykę próbowano uciekać od codziennej, siermiężnej rzeczywistości. Z braku dostatecznej podaży płyt produkowanych przez państwową wytwórnię „Muza”, która zdominowała rynek muzyczny, a głównie z braku elastyczności tego monopolisty w jego nienadążaniu za bieżącą muzyczną modą, znaleziono wyjście w produkcji stosunkowo tanich i na bieżąco pojawiających się na rynku pocztówkach dźwiękowych.

Kto i gdzie je produkował, jakie melodie nagrywano i jak przedstawiała się ich dystrybucja? Większość pocztówek oznaczona była nazwiskiem producenta lub nazwą wytwórni. Tylko nieliczne takich nazw nie posiadają – widocznie już wtedy mieliśmy do czynienia z nagraniami „pirackimi”.

W oparciu o adresy wytwórni z łatwością ustaliłem, że na gdyński rynek trafiały nagrania z całej Polski. Znalazłem tu bowiem wytwórców z Krynicy Morskiej, Biskupca Reszelskiego, Lublina, Sosnowca, Ostrowa Świętokrzyskiego itp. Większość nagrań pochodzi jednak z wytwórni warszawskich (trzy studia) w tej liczbie wytwórnia Z. Krajewskiego przy ul. Puławskiego 74, z Łodzi – wytwórnia M. Majewskiego przy ul. Janosika 104 oraz Elbląga - „Nagrania Dźwiękowe na Pocztówkach” - L. Praliński ul. Toruńska 2.

Są jeszcze pocztówki z prywatnej wytwórni z Kłobucka oraz Spółdzielni „Rozwój” w Gdańsku i szereg innych. Widocznie produkcja pocztówek dźwiękowych była opłacalna, stąd duże zainteresowanie tą działalnością tzw. prywatnej inicjatywy. A gdy już o opłacalności (a więc o pieniądzach) mowa, to wspomnieć należy, że ceny pocztówek (uwidocznione na rewersie) wahały się od 11,70, poprzez 14, po 20 zł za sztukę – te ostatnie z wytwórni warszawskich. Pamiętać przy tym należy, że przeciętne zarobki w tamtym czasie wahały się od 2,5 do około 3 – 4 tysięcy (w zależności od kwalifikacji i miejsca pracy, a bochenek chleba kosztował 4 zł, kostka masła w latach 70. ubiegłego wieku kosztowało o ile dobrze pamiętam 17,50 zł. Tak więc cena pocztówek była relatywnie wysoka...

Ceny te wymagały akceptacji Wojewódzkiej Komisji Cen, co w niektórych przypadkach odnotowane zostało na rewersie płyty, łącznie z podanym numerem stosownej urzędowej decyzji. W nielicznych przypadkach, również na odwrocie, podany jest numer patentu oraz uwaga „Wszelkie prawa zastrzeżone”.

Na pocztówkach nagrywano w zasadzie wszystko, co było modne w muzyce rozrywkowej i młodzieżowej – bo głównie młodzież była nabywcą tych pocztówek. O dystrybucji tych pocztówek w niektórych przypadkach informuje tłoczony nadruk na odwrocie: „Rozprowadza Centr. Zaop. I Zbytu Oddz. W Gdyni, ul. 10 lutego 33. Pracownie poczt. dźwięk. R.Daszkowska Elbląg Dąbrowa 19”. Jest to ślad wskazujący , że część pocztówek wytwarzana w prywatnych wytwórniach wprowadzono na rynek za pomocą owej Centrali.

Poza siecią prywatną sprzedaż detaliczną pocztówek prowadziły niektóre kioski i stoiska na hali targowej w Gdyni, sklepy z pamiątkami oraz wyspecjalizowane sklepiki. Jednym z nich był – co zdołałem odczytać z zatartej pieczątki – punkt podległy Spółdzielni „Rozwój” w Gdańsku, a mieszczący się w Gdyni przy ul. Świętojańskiej 83 pod nazwą „Studio Nagrań Dźwiękowych”. Z tego gdyńskiego studia zachowały się dwie płyty o kształcie i wielkości „normalnych” pocztówek 10 na 14,50 cm, które nazwać by należało widokówkami, bo na awersie mają barwne fotografie Gdyni. Załączam zdjęcia obu pocztówek.

Podpis z tyłu pocztówki "Gdynia widok na port" wg fotografii barwnej  P. Krassowskiego. Nagrano na niej piosenkę "O Macieju pracowitym".

Podpis z tyłu pocztówki "Gdynia ulica Świętojańska" wg fotografii barwnej  P. Krassowskiego. Nagrano na niej piosenkę "Mężczyzna nigdy nie płacze".

A na zakończenie słów kilka o jakości nagrań na tych dźwiękowych pocztówkach. Była ona, krótko mówiąc słaba i nijak się ma do muzyki z dzisiejszych nośników. Trwałość też była kiepska, łatwo się niszczyły i rysowały. Gdy spotkało to pocztówkę z ulubionym nagraniem właściciel był niepocieszony...

1 komentarz:

  1. W Gdyni największym "dystrybutorem" - sprzedawcą tych pocztówek był sklep p. Kryszewskiego na ul. Świętojańskiej (chyba pod nr. 79). Można tam było nie tylko kupić gotową płytkę z utworem, ale także nagrać jakiś wybrany zagraniczny szlagier z własną dedykacją. Poza tym firma p Kryszewskiego zajmowała się napełnianiem kładów długopisów. Pamiętam taki dialog: czy można kupić szlagier zespołu (XXX) ? - pyta klient. Coś pan, wczoraj dopiero w Radio LUxemburg leciało, a pan już chciałby nagranie kupić !

    OdpowiedzUsuń