Dziś, w czasach telewizji satelitarnej
i kablowej, gdy młodzież paraduje z odtwarzaczami mp3, a muzyki
słucha się w domu z komputera lub płyt dvd i cd, tamte czasy i
sprzęt wtedy używany to już prehistoria. A było to przecież
wcale nie tak dawno. To zaledwie sprawa jednego pokolenia...
Gwoli rzetelności jednakże przyznać
trzeba, że te minione czasy charakteryzowały się dużym
przyspieszeniem, a zaistniały postęp społeczny i techniczny był
niekiedy wręcz zawrotny.
Ale wróćmy do naszych spraw
muzycznych, które wycinkowo wprawdzie, ale znakomicie ilustrują
postęp ostatnich lat. Niedawno, zupełnie przypadkowo sięgnąłem
do mojej „kolekcji” płyt gramofonowych sprzed około 40 lat,
a więc z czasów wczesnego Gierka. Wprawdzie nigdy nie byłem
rasowym kolekcjonerem, ale kupując płyty z „potrzeby ducha”
zebrałem ich całkiem sporo. Są to głównie tzw. pocztówki
dźwiękowe, chociaż mam i kilka płyt bardziej wartościowych,
markowych, szczególnie longplayów.
Mnie jednakże zainteresowały po
latach pocztówki dźwiękowe. Tu kilka słów wyjaśnienia dla
młodszych czytelników bloga, którzy korzystając z mp3, niewiele,
bądź nic nie wiedzą o tym czym były owe „pocztówki”.
Otóż pocztówki te były wynalazkiem
lat przełomu 1960 – 70. Czy był to oryginalny polski wynalazek,
czy tez technologia ich wytwarzania została „ściągnięta” z
zachodu, dziś trudno ustalić. Pocztówki dźwiękowe były
substytutem płyt gramofonowych, a nazwę swoją zawdzięczały temu,
że nagrano na nie zwykle dwie melodie (rzadziej jedną), a poza tym
na rewersie posiadały wszystkie elementy pocztówki, to znaczy
miejsce na znaczek, adres i treść dla odbiorcy.
Rolę pocztówki spełniały sporadycznie, bo kupowano je głównie dla nagranej na awersie
muzyki. Większość miała rozmiary 19 na 14,5 cm. Nie było one
jednak znormalizowane i ujednolicone (dotyczyło to również
grubości pocztówki) i wykazywały nieznaczne odchylenia – w
zależności od wytwórni. Wykonane zaś były z różnobarwnego
tworzywa sztucznego; bywały pocztówki o barwie żółtej, ceglasto
– czerwonej, brązowej itp.,a niektóre zdobione były na awersie
stylizowanymi kwiatami, motylami lub figurami geometrycznymi.
Skąd wzięła się hossa na owe
dźwiękowe pocztówki? Uważam, że czynników było kilka. W muzykę
próbowano uciekać od codziennej, siermiężnej rzeczywistości. Z
braku dostatecznej podaży płyt produkowanych przez państwową wytwórnię „Muza”, która zdominowała rynek muzyczny, a głównie
z braku elastyczności tego monopolisty w jego nienadążaniu za
bieżącą muzyczną modą, znaleziono wyjście w produkcji
stosunkowo tanich i na bieżąco pojawiających się na rynku
pocztówkach dźwiękowych.
Kto i gdzie je produkował, jakie
melodie nagrywano i jak przedstawiała się ich dystrybucja?
Większość pocztówek oznaczona była nazwiskiem producenta lub
nazwą wytwórni. Tylko nieliczne takich nazw nie posiadają –
widocznie już wtedy mieliśmy do czynienia z nagraniami „pirackimi”.
W oparciu o adresy wytwórni z
łatwością ustaliłem, że na gdyński rynek trafiały nagrania z
całej Polski. Znalazłem tu bowiem wytwórców z Krynicy Morskiej,
Biskupca Reszelskiego, Lublina, Sosnowca, Ostrowa Świętokrzyskiego
itp. Większość nagrań pochodzi jednak z wytwórni warszawskich
(trzy studia) w tej liczbie wytwórnia Z. Krajewskiego przy ul.
Puławskiego 74, z Łodzi – wytwórnia M. Majewskiego przy ul.
Janosika 104 oraz Elbląga - „Nagrania Dźwiękowe na Pocztówkach”
- L. Praliński ul. Toruńska 2.
Są jeszcze pocztówki z prywatnej
wytwórni z Kłobucka oraz Spółdzielni „Rozwój” w Gdańsku i
szereg innych. Widocznie produkcja pocztówek dźwiękowych była
opłacalna, stąd duże zainteresowanie tą działalnością tzw.
prywatnej inicjatywy. A gdy już o opłacalności (a więc o
pieniądzach) mowa, to wspomnieć należy, że ceny pocztówek
(uwidocznione na rewersie) wahały się od 11,70, poprzez 14, po 20
zł za sztukę – te ostatnie z wytwórni warszawskich. Pamiętać
przy tym należy, że przeciętne zarobki w tamtym czasie wahały się
od 2,5 do około 3 – 4 tysięcy (w zależności od kwalifikacji i
miejsca pracy, a bochenek chleba kosztował 4 zł, kostka masła w
latach 70. ubiegłego wieku kosztowało o ile dobrze pamiętam
17,50 zł. Tak więc cena pocztówek była relatywnie wysoka...
Ceny te wymagały akceptacji
Wojewódzkiej Komisji Cen, co w niektórych przypadkach odnotowane
zostało na rewersie płyty, łącznie z podanym numerem stosownej
urzędowej decyzji. W nielicznych przypadkach, również na odwrocie,
podany jest numer patentu oraz uwaga „Wszelkie prawa zastrzeżone”.
Na pocztówkach nagrywano w zasadzie
wszystko, co było modne w muzyce rozrywkowej i młodzieżowej – bo
głównie młodzież była nabywcą tych pocztówek. O dystrybucji
tych pocztówek w niektórych przypadkach informuje tłoczony nadruk
na odwrocie: „Rozprowadza Centr. Zaop. I Zbytu Oddz. W Gdyni, ul.
10 lutego 33. Pracownie poczt. dźwięk. R.Daszkowska Elbląg Dąbrowa
19”. Jest to ślad wskazujący , że część pocztówek wytwarzana
w prywatnych wytwórniach wprowadzono na rynek za pomocą owej
Centrali.
Poza siecią prywatną sprzedaż
detaliczną pocztówek prowadziły niektóre kioski i stoiska na hali
targowej w Gdyni, sklepy z pamiątkami oraz wyspecjalizowane
sklepiki. Jednym z nich był – co zdołałem odczytać z zatartej
pieczątki – punkt podległy Spółdzielni „Rozwój” w Gdańsku, a
mieszczący się w Gdyni przy ul. Świętojańskiej 83 pod nazwą
„Studio Nagrań Dźwiękowych”. Z tego gdyńskiego studia
zachowały się dwie płyty o kształcie i wielkości „normalnych”
pocztówek 10 na 14,50 cm, które nazwać by należało widokówkami,
bo na awersie mają barwne fotografie Gdyni. Załączam zdjęcia obu
pocztówek.
Podpis z tyłu pocztówki "Gdynia widok na port" wg fotografii barwnej P. Krassowskiego. Nagrano na niej piosenkę "O Macieju pracowitym". |
Podpis z tyłu pocztówki "Gdynia ulica Świętojańska" wg fotografii barwnej P. Krassowskiego. Nagrano na niej piosenkę "Mężczyzna nigdy nie płacze". |
A na zakończenie słów kilka o
jakości nagrań na tych dźwiękowych pocztówkach. Była ona,
krótko mówiąc słaba i nijak się ma do muzyki z dzisiejszych
nośników. Trwałość też była kiepska, łatwo się niszczyły i
rysowały. Gdy spotkało to pocztówkę z ulubionym nagraniem
właściciel był niepocieszony...
W Gdyni największym "dystrybutorem" - sprzedawcą tych pocztówek był sklep p. Kryszewskiego na ul. Świętojańskiej (chyba pod nr. 79). Można tam było nie tylko kupić gotową płytkę z utworem, ale także nagrać jakiś wybrany zagraniczny szlagier z własną dedykacją. Poza tym firma p Kryszewskiego zajmowała się napełnianiem kładów długopisów. Pamiętam taki dialog: czy można kupić szlagier zespołu (XXX) ? - pyta klient. Coś pan, wczoraj dopiero w Radio LUxemburg leciało, a pan już chciałby nagranie kupić !
OdpowiedzUsuń