niedziela, 7 lipca 2013

Partyjne pogrzeby w Gdyni

Teraz, a dzieje się tak od kilku lat, pogrzeb VIP – a, lub innej zasłużonej osoby, ma raczej charakter kameralny. Żołnierze gromadzą się przy witomińskim cmentarzu, bądź w cmentarnej kaplicy, gdzie już na nich czekają zwłoki. Część żałobników dowozi się autokarami. W ten sam sposób na cmentarz dowożona jest orkiestra i kompania reprezentacyjna. Pod koniec przybywa ksiądz lub kapelan i kondukt rusza.

Samochód wiozący trumnę rusza wolno. Majestatycznie kroczy orkiestra, w ślad za nią idą oficjele i rodzina, niesie się odznaczenia zmarłego i to tyle. Tak jest obecnie. VIP – ów chowa się w alei zasłużonych zwanej na witomińskim cmentarzu nową .

Nie zawsze jednak tak było. Myślę tu o czasach komuny czyli o latach 50 – tych i dalszych ubiegłego wieku. Wtedy to pogrzeby odbywały się z wielką pompą i były wydarzeniem politycznym w mieście. Zajmował się tym KM PZPR, a konkretnie jego pion agitacji i propagandy.

Kondukty pogrzebowe ciągnęły się wtedy ul. Świętojańską, od szpitalnej kostnicy po witomiński cmentarz. Z reguły trumna wieziona była konnym karawanem, na okutych żelazem kołach. Przed ruszeniem konduktu Milicja wstrzymywała ruch uliczny na ul. Świętojańskiej i nie tylko, aby kondukt mógł przejść bez problemów. Dopiero z upływem lat, chyba w związku ze wzrostem ruchu samochodowego z konduktów tędy zrezygnowano.

Osoby zasłużone grzebano wtedy na tzw. starej alei zasłużonych, bowiem nową aleję udostępniono dopiero z początkiem lat 80 – tych ubiegłego wieku. Pochówki takie odbywały się z całą wojskową ceremonią, była międzynarodówka, salwa honorowa i przemówienia oficjeli partyjnych.

Dla kompletnego obrazu gdyńskich pogrzebów z tamtych lat dodać też należy kilka zdań o pogrzebach według chrześcijańskiego rytuału. Pogrzeby kościelne miały wtedy nieco inny przebieg. Również ich kondukty były skromniejsze bez wojska i orkiestry. Najpierw była msza święta w kościele NMP i stąd kondukt ruszał na cmentarz witomiński.
Tu już nie było mowy o alei zasłużonych, żałobnych marszach i salwach. Było kilka ciepłych słów, modlitwa i szczere łzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz