Złośliwi nazywają nasze miasto
„śledziolandem”, zapewne od ryb widniejących w gdyńskim
herbie. Świadczy to o braku wiedzy ichtiologicznej u tych osób,
bowiem ryby Gdyni to bez wątpienia dorsze. Świadczą o tym ich
„sylwetki”, podwinięte ogony, u śledzi nie występują, a także
duże głowy, którymi śledzie nie mogą się poszczycić. Leon
Staniszewski, nauczyciel i Kaszub spod Kościerzyny, twórca naszego
herbu, zmarł już w 1979 roku, więc Go o rodzaj ryb nie zapytamy.
Tymczasem gdyńskie ryby na herbie mają
się dobrze i zapewne jeszcze przez wiele dziesiątków lat kojarzyć
się będą z naszym miastem, i przypominać mieszkańcom i osobom
przyjezdnym o naszych korzeniach. Trwa wprawdzie spór, czy stara
Gdynia, była wsią rybacko – rolniczą czy też rolniczo –
rybacką, ale to nie zmienia faktu, że gdynianie przez wiele
dziesięcioleci korzystali z zasobów morza, i gdyby nie aktualne
ceny ryb, nadal by z niego czerpali.
W czasach przedwojennych, które
spędziłem jako dziecko na przedmieściach Gdyni, ryby bardzo często
gościły na stołach ludności tam zamieszkałej. Z reguły, co
czwartek (z myślą o piątkowym poście) przyjeżdżał wóz ze
świeżymi rybami w pełnym asortymencie, z którego gospodynie
domowe dokonywały zakupów. Na co dzień kupowano w osiedlowych
„kolonialkach” wędzone szproty, śledzie solone, wędzone
makrele i dorsze.
W drugiej połowie lat 30 – tych
ubiegłego wieku, gdy w Śródmieściu uruchomiono obok Hali Targowej
również Halę Rybną, przybywające tam gospodynie kupowały
głównie ryby słodkowodne.
Nie wszystkich jednakże było stać na
takie rarytasy. Uboga ludność miejscowa, a głównie bezrobotni,
jedli często tak zwany ślepy śledzik, czyli plastry cebuli w occie
z ziemniakami w mundurkach.
W czasie hitlerowskiej okupacji ryby
odegrały znaczącą rolę w żywieniu polskiej ludności. Były one
wprawdzie „na kartki”, a hitlerowcy ostro kontrolowali
miejscowych rybaków, pomimo tego do ludzi trafiało sporo ryb,
głównie dorszy i śledzi, które „wyciekały” z Kolonii
Rybackiej do miasta.
Dorsze konsumowano w różnych
postaciach. Na zimno i ciepło. Do chleba i do ziemniaków. Na obiad
i na kolację. Na sucho i w zalewie octowej. Robiono też kotlety
mielone z dorsza, a tran z wytopionych dorszowych wątróbek służył
jako dobry, choć śmierdzący tłuszcz, na którym smażono kolejne
porcje ryb, ale także odsmażano ziemniaki, a nawet smażono placki
ziemniaczane.
Po wojnie Bałtyk obficie darzył
rybami. Istniało co prawda zagrożenie powodowane minami i innym
żelastwem wojennym, ale już w kwietniu 1945 roku, gdyńscy rybacy
łodziowi nocami prowadzili połowy ryb, tuż przy porcie, a po
kapitulacji Niemców na Helu, również na wodach Zatoki Gdańskiej.
W późniejszym okresie, gdy rozwinęły
się firmy połowowe „Arka” i „Dalmor”, gdyński rynek zapełnił
się rybami. Wobec braków mięsa, zachęcano wręcz do konsumpcji
ryb. Śledzie uliki sprzedawano z ulicznych stołów, a sprzedawców
za ich sprzedaż premiowano. Powszechne było też hasło „Jedzcie
dorsze”, a restauracje miały obowiązek prowadzenia codziennych
dań rybnych w swoich jadłospisach.
Rozwinięto też sieć sklepów
„Centrali Rybnej”, a Gdyńskie Zakłady Rybne uruchomiły przy
ul. 10 – lutego sklep i restaurację „Aloza”. W sezonie letnim
przy Skwerze Kościuszki organizowano Targi Rybne, atrakcja dla
turystów i stałych mieszkańców. Było tak pomimo że „Arkę”
rozwiązano, a kutry przejęła helska firma „Koga”.
A później było już tylko gorzej...
Znaczek faktycznie ładny. Oprócz znaczka była też moneta 5-złotowa z rybakiem ciągnącym sieć. Niestety nie była zbyt trwała, bo wykonana była z aluminium o wyjątkowo małej trwałości.
OdpowiedzUsuńSzanowni Panie Autorze,
OdpowiedzUsuńPana bloga śledzę od dawna z dużą przyjemnością.
Od paru dni szukam informacji o tym od kiedy można było w Gdyni słuchac radia.
Wydaje mi się, że zasięg Warszawy nie obejmował Gdyni przed wybudowaniem masztu w Raszynie.
Czyżby więc nie można było słuchac radia przed rokiem 1931?
Może wie Pan coś na ten temat?
Z wyrazami szacunku
Czytelnik Michał
W sumie jeśli chodzi o same ryby to przede wszystkim ja uwielbiam je jeść. Najbardziej na ten moment przepadam za łososiem i to go uwielbiam przygotowywać. Nawet niedawno miałem okazję wykonywać przepis https://mowisalmon.pl/przepisy/losos-mowi-zapiekany-z-pistacjowa-kruszonka-z-paprykowymi-chipsami-i-salsa/ i muszę przyznać, że wyszło pysznie.
OdpowiedzUsuń