Jako mieszkaniec Witomina, często przejeżdżam obok cmentarza,
tego „witomińskiego” jak go nazwano, a który od lat służy mieszkańcom Gdyni, a
nie tylko naszej dzielnicy. Patrząc na równe rzędy grobów, wytyczone alejki,
lampy elektryczne włączone po zmroku, a ostatnio także na nową, stylową
cmentarną kaplicę, nachodzą mnie wspomnienia i refleksje związane z tym
miejsce. W pogrzebie na tym cmentarzu uczestniczyłem pierwszy raz bodaj w 1951
roku. Wtedy to, z gronem kolegów odprowadzaliśmy na miejsce wiecznego spoczynku
ojca naszej szkolnej koleżanki Krystyny, która nawiasem mówiąc przeżyła go
zaledwie o kilka miesięcy i zmarła jeszcze przed napisaniem matury.
Po kilku latach przerwy nastąpiła seria pogrzebów rodzinnych
i znajomych. W wieku 44 lat na cmentarz trafiła moja siostra Wanda, a później
jeszcze dalsi i bliżsi znajomi. W pogrzebach niektórych z nich, o ile byłem o
nich powiadomiony, uczestniczyłem osobiście, o innych dowiadywałem się po
fakcie. Bywało i tak, że odwiedzając groby Teściów lub Siostry i Szwagra,
natrafiałem na nagrobki znajomych, o których śmierci nie miałem pojęcia.
Z czasem, gdy „po drugiej stronie” było już więcej krewnych i
znajomych niż wśród żywych, sięgnąłem do tekstu Edgara Milewskiego pt. „Ostatni
port gdynian” („Rocznik Gdyński” z 1979 roku), gdzie jest kopalnia informacji o
cmentarzu witomińskim. Przytoczę tylko dwie ciekawostki, otóż cmentarz powstał
w 1929 roku, a pierwszy tu pochowany był 10 letni chłopiec nazwiskiem Henryk
Dybowski, zmarły tragicznie w wypadku budowlanym. Jak na ironię, niebawem zmarł
też redaktor Milewski, którego pochowano na opisywany cmentarzu.
Po kilku latach w 2003 roku, ukazała się książka W.
Kwiatkowskiej i M. Sokołowskiej pt. „Gdyńskie cmentarze”, mówiąca między innymi
o cmentarzu witomińskim, w której Autorki zgromadziły całą dostępną wiedzę z
zakresu naszych nekropolii. Wnet też jedna autorka tej książki, Wiesława
Kwiatkowska zmarła. Na blogu jest o Niej tekst.
W międzyczasie opublikowałem kilka tekstów poświęconych
pogrzebom i cmentarzom, ukazały się one między innymi na blogi i w kilku
gazetach lokalnych i nie tylko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz