W śródmieściu Gdyni dwie ulice
przypominają wielkich Kaszubów, Antoniego Abrahama i Jana Hieronima
„Jarosza” Derdowskiego. Pierwszy z nich doczekał się na Placu
Kaszubskim pomnika, a drugi ma w naszym mieście zaledwie krótką
uliczkę, boczną od centralnego placu miasta. Nie doczekał się w
Ojczyźnie nawet grobu, bo przyszło mu spocząć (a leży tam już
ponad 100 lat) w dalekiej Ameryce, w Winonie w stanie Minnesota.
Zmarł na obczyźnie 19 sierpnia 1902 roku, mając zaledwie 50 lat.
Były to lata twórcze i niespokojne, wypełnione pracą i walką o
polskość Pomorza i Kaszub. Był poetą i dziennikarzem. Duchem
niespokojnym, miotającym się po Europie, od Petersburga po Paryż.
Pracował i często głodował, aż trafił do Ameryki. Wcześniej
stworzył takie działa jak „Kaszubi pod Wiedniem”, „Walek na
jarmarku”, „Jasiek z kniei”, a przede wszystkim kaszubski
poemat „O panu Czorlinsczim co do Pucka po sece jachoł”.
W tym ostatnim utworze znajdziemy kilka
strof o Oksywiu, które w całości przytoczyłem w moim artykule pt.
„Oksywska legenda” („Wiadomości Gdyńskie” nr 4/2000).
Najbardziej jednak znane są słowa
Derdowskiego często cytowane do dziś: „Nie ma Kaszub bez Polonii,
a bez Kaszub Polski”.
Tymczasem ów Wielki Kaszubski poeta i
patriota leży z dala od Ojczyzny.
Dostrzeżono to już 80 lat temu, wtedy
to w grudniu 1933 roku, odbyło się w Komisariacie Rządu
posiedzenie, na którym omawiano zamiar sprowadzenia zwłok
Derdowskiego do kraju. Dlaczego propozycji tej nie zrealizowano nie
wiem.
Może by do tego pomysłu powrócić!
Pomorze i Kaszubów na to stać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz