Stoi przy ul. Derdowskiego, widać go z
Placu Kaszubskiego, powyżej trzeciego piętra budynku biegnie napis
„Dom Bawełny”, trudno go zatem przeoczyć. Ten budynek o ośmiu
kondygnacjach zbudowano w drugiej połowie lat 30 -tych
ubiegłego wieku i ulokowano w nim Izbę Arbitrażową Bawełny. Tu
pracowali eksperci z tego zakresu, uprzednio przeszkoleni we Francji,
którzy orzekali w sprawach jakości importowanej bawełny. Ich
orzeczenia miały moc wiążącą w transakcjach handlowych i miały
charakter ostateczny.
Szóste piętro, od strony ulicy, było
i nadal jest w sposób charakterystyczny przeszklone. Tu dach szklany
jest skośny, a cały obiekt ponoć ustawiony jest zgodnie z
określonym południkiem geograficznym. Chodziło tu o taki kąt padania
promieni słonecznych, które wykluczają jakąkolwiek pomyłkę przy
ocenie jakości włókien bawełny. Od oceny tej uzależniona bowiem
była cena danej partii surowca, a to w przypadku dużych zakupów było sprawą niebagatelną. Tak więc w „Domu Bawełny”
rozstrzygano wszelkie wątpliwości i spory pomiędzy dostawcą i
odbiorcą bawełnianego surowca, którym zwykle były łódzkie
fabryki włókiennicze.
Nie udało mi się jednoznacznie ustalić co mieściło się w tym budynku w
czasie wojny. Był tu ponoć
szpital, rodzaj filii położonego po sąsiedzku szpitala miejskiego.
Pewnym natomiast jest, że na dachu tego budynku stała armata
przeciwlotnicza tzw. Flak. W czasie wielkiego nalotu bombowego na
Gdynię, dokonanego przez VIII Flotę Powietrzną w dniu 9
października 1943 roku, bomba zmiotła tę armatę wraz z częścią
dachu, na którym była ona posadowiona. Do dziś uważny obserwator
spostrzeże częściowy ubytek dachu w tym miejscu (znajduje się tam
drabina wiodąca na wyższą część dachu).
Po wojnie arbitraż bawełny w tym
obiekcie przywrócono. Podporządkowany został on Państwowemu
Przedsiębiorstwu „Polcargo”, specjalizującego się w odbiorze
ilościowym i jakościowym towarów. W 1953 roku, odbywając praktykę
studencką w tym przedsiębiorstwie, zwiedziłem wraz z kolegami „Dom
Bawełny”. Pokazano nam wtedy między innymi owe laboratorium na
szóstym piętrze.
Pamiętam, długi stół ustawiony tuż
pod owymi skośnymi oknami, na którym leżały pokryte czarnym
zamszem palety. To na nich zręczne palce ekspertów, w równych
rzędach układały włókna bawełniane oceniając ich kolor,
długość itp. ustalano też ilość martwych włókien, które
opornie poddawały się farbowaniu, co rzutowały na jakość gotowej
bawełnianej tkaniny. Zwracano także uwagę na inne cechy badanego
włókna między innymi na odporność na rozciąganie.
Wizyta w tym laboratorium trwała tylko
kilkanaście minut, lecz była bardzo interesująca o czy świadczy
fakt, że po latach sporo z niej zapamiętałem...
Szanowny Panie,
OdpowiedzUsuńBardzo nas zainteresował Pański blog. Chcielibyśmy serdecznie Pana zaprosić do złożenia wizyty w Domu Bawełny. Dyrektor Izby Bawełny serdecznie zaprasza.Będziemy wdzięczni za kontakt: tel. 58 6207598, e-mail: marketing@gca.org.pl